środa, 1 lutego 2012

miau czy mjał, czyli kocie opowieści

Witam ponownie,
dawno mnie nie było, ale aparat odmawia posłuszeństwa i po prostu nie mam zdjęć żeby Wam pokazać :/
Kiedyś moja przyszła (w sumie się jeszcze okaże :p) szwagierka wysnuła teorię na temat nagminnie używanego przeze mnie nicku - mjał. Otóż według niej jest to pisemne spolszczenie powszechnie używanej onomatopei miau, nazywającej dźwięk wydawany przez kota. Nic bardziej mylnego - sam nick z kotami nic wspólnego nie miał (do czasu poznania owej teorii oczywiście, teraz sama już nie umiem myśleć o nim inaczej). Jest on po prostu skrótem od mojego imienia i nazwiska. Szwagierka mogła się jednak pomylić, zważając na moją nieopisaną wręcz miłość do kotów, których mam sztuk 1 :D 
A oto i on, Melman we własnej osobie:

Ostatnio jednak kotów się w moim domu namnożyło i wszystkie siedzą na klamkach. Są to bowiem koty naklamkowe. Rewelacyjny wzór, który znalazłam tu, na blogu Alicji. Moje są trochę mniej najedzone, bo zabrakło watowego jedzonka dla nich, za to trzymają się prosto na bardzo grubym sztywniku. 
Kot szary ma mocno wypchany ogon i troszkę ścinków w brzuszku. Ten wyszedł mi najlepiej, bo sam grzecznie wisi na klamce.
Pozostałym musiałam przypiąć ogonki do zadków żeby ładnie wisiały, bo niestety za słabo je usztywniłam. I chyba przesadziłam z wąsami...

Koty wyprodukowałam wczoraj, bo byłam ciekawa jak wyjdą. Wzór jest świetny i niedługo pewnie pójdą w świat, wisieć na klamkach moich znajomych. Oprócz kotów skończyłam wczoraj dwie sukienki, jedną z wykroju Papavero dla Rosmel (moja w wersji dla Agaty) i drugą z własnego wykroju. Obie sfotografuję jak się ściemni i aparat nie będzie robił pasków na zdjęciach (dziwny jest - wiem, podobno matryca i nie warto naprawiać).
I jeszcze rzecz uszyta jakiś czas temu, również z ciekawości, jak wyjdzie. Jest to tildowy królik z tutorialu Susanny, który obecnie zasila szeregi zabawek małej Mai.
Pozdrawiam i do zobaczenia :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz