czwartek, 27 grudnia 2012

pół roku ciszy

Chyba ten blog nie jest mi przeznaczony, bo co postanowię być bardziej aktywna, coś się dzieje i znowu mam milion innych spraw na głowie. Nie zdążyłam ogarnąć wiosny, a już lato przyniosło kolejne niespodzianki. Ich efektem było to:
No i wiadomo, jak to jest: przygotowania, wesele, przeprowadzka itd. Także szycie znowu odeszło na dalszy plan. Ale już powoli się ogarniam (zobaczymy na jak długo). A w związku z przeprowadzką uszyłam poszewki na moje nowe poduszki do naszego nowego łóżka :D Zbyt ambitne to to nie było, ale za to ekspresowe, bo 6 poszewek uszyłam w jedno bardzo króciutkie popołudnie. Poszewki są z czegoś, co w sklepie nazwano sztruksem, a ma chyba imitować aksamit. Zapinają się na zamki błyskawiczne - przy okazji odkryłam zamek na metry - rewelacyjna sprawa. Wcześniej szyłam takie same (w innym kolorze) siostrze mojego męża i wypracowałam metodę błyskawicznego szycia - jak się uda, to ją tu pokażę.





Zdjęcia wykonał mój nadworny fotograf Karola. A poduszki w rzeczywistości nie są tak pogniecione...
Do wystroju dołączył też kot naklamkowy, który stał się kotem nalampowym oraz doniczki, czekające na zawartość.


A to wstępna segregacja mojego dobytku
I przy okazji życzę w Nowym Roku więcej odwagi i wiary we własne siły, szczególnie sobie ;)

niedziela, 10 czerwca 2012

Kochani...
czereśnie znowu dojrzały, a we mnie chyba chęci do życia coraz więcej i natchnienie powraca. Ostatnie trzy miesiące przepłynęły mi przez palce, tak, że dopiero się zorientowałam, że już właściwie lato. Zbyt wiele rzeczy się na siebie nałożyło, żeby mój mały rozumek zdołał to ogarnąć i taki tego efekt. W każdym razie do pracy już się jako tako przyzwyczaiłam, remont prawie zakończony, kącik krawiecki ujęty w nowym planie domu i nie pozostaje nic innego, jak tylko w końcu wziąć się za szycie. A póki co tylko dużo gadam, co dokumentuje poniższa fotografia.

Sukienka papaverowa - ta, którą zapowiadałam w poprzednim poście.
Następnym razem będzie więcej - obiecuję.
Pozdrawiam
Monika


sobota, 24 marca 2012

Wracam...

bo blog na porzucony zaczyna wyglądać.
Moja nieobecność ma związek z niedawno rozpoczętą pracą na etacie, co trochę oddaliło moje plany na własną firmę i szycie non stop, ale za to przybliżyło trochę gotówki, co obecnie bardziej mi odpowiada :) Do szycia na serio oczywiście wrócę, ale prawdopodobnie nieprędko.
Na razie szyję mniej serio i mniej intensywnie, co nie znaczy, że w ogóle porzuciłam krawiectwo. Ostatnio na przykład stworzyłam takie oto koszulki dzianinowe. Obie miały być na mnie, czerwona wyszła na 10-latkę...
Oprócz tego uszyłam dwa dzianinowe żakiety na zamówienie (zdjęcia na właścicielce niedługo). A w planach mam kwietniowy ślub i w związku z nim dwie kiecki z Papavero. Wersję oficjalną z wykroju sylwestrowego, na którą przeznaczyłam satynę bawełnianą w kolorze kawy z mlekiem oraz koronkę na wstawki zaznaczone na szaro.
źródło: papavero.pl
Druga sukienka będzie dzianinowa, jeszcze nie wiem, w jakim kolorze, na pewno coś wiosennego :) najnowszy wykrój Papavero (wzór, o którym od dawna myślałam, tylko szablonu brakowało, a dziś niespodzianka na Papavero:))
źródło: papavero.pl
Także planów mnóstwo, bo poza moimi weselnymi kreacjami, jeszcze sukienka obiecana dla panny młodej na poprawkę i przyjaciółce na ślub. A czasu mało, bo uroczystość za miesiąc, także trzymajcie kciuki za moją motywację :)
Pozdrawiam
Monika

poniedziałek, 20 lutego 2012

mjał with love

Dzisiaj krótko - chcę się pochwalić projektem moich metek. Projekt własny, nieudolny, bo i na programach graficznych znam się średnio (żeby nie powiedzieć wcale). Będą na razie w dwóch wersjach, w praniu wyjdzie, która mi bardziej pasuje. Oto one:

wersja pierwsza:
wersja druga:


Możecie oczywiście wyrażać swoje opinie na korzyść pierwszej bądź drugiej :)
pozdrawiam
Monika

piątek, 17 lutego 2012

Drugi dziś :)

Dwa posty tego samego dnia - szaleństwo. Mam ostatnio sporo do pokazywania i mnóstwo wolnego czasu w nocy, kiedy już szyć mi rodzina nie pozwala, bo śpią (?).
Skończyłam spodnie, o których pisałam. Zamówienie było na szarawary - dla mnie to coś pomiędzy spódnicą, a spodniami i w ogóle tego nie widzę. Szczególnie, że nie miałam pod ręką pieluchowego materiału (bo to chyba z tego to coś szyją). Dlatego uszyłam wersję bardziej "spodniową", która mam nadzieję spodoba się przyszłej właścicielce.
Spodnie z "Burdy. Szycie krok po kroku" z 2010 roku. (W ogóle do tej pory nie wiedziałam, że w tej serii szablony są osobno narysowane, a nie na kupie, tak jak w standardowych wydaniach). Tam były w wersji za kolana -
źródło: http://osinka.ru/Zhurnaly/2010/burda/burda_easy_01/slides/17.html
 - ja zrobiłam za kostki. Tkanina elastyczna, z bardzo krótkim włosem. Świetnie się nosi i układa. W pasie i na dole nogawek wstawiłam szeroką gumę. Spodnie w rozmiarze 32, mój - 36, więc na właścicielce będą wyglądały zupełnie inaczej.
Oto one:





I jednak nie zdążyłam przed północą...
Dobrej nocy
Monika

czwartek, 16 lutego 2012

Po szwedzku

Coraz więcej mam czasu, więc coraz mnie więcej na blogu.
Uszyłam sobie wczoraj żakiet z wykroju Papavero (dlaczego szwedzki jest wyjaśnione na stronie). Tzn. miało być sobie, ale chyba się go pozbędę, bo i tak nie mam go gdzie włożyć (chodzi o szafę - bo wypchana i o wyjścia - bo nigdzie nie wychodzę, tylko szyję i szyję i szyję...). Tak więc żakiet jest do wzięcia, jak ktoś chce to pisać (rozmiar 36). A jak nikt nie zechce, to i tak porzucony nie będzie :)
Wygodny bardzo, z brązowej wełny na bordowej podszewce. Rękawy można wywijać (coby modnie było). Dorobiłam do niego dwie broszki z tej samej podszewki.
Kołnierz trochę się podnosi, bo jest za sztywny, ale mam zamiar go zamocować. Guziki będą, jak się zbiorę do zrobienia dziurek :)
No i najważniejsze - zdjęcia:


I mały kolaż:
pozdrawiam i miłego dnia :)
Monika

wtorek, 14 lutego 2012

Czerwona!

"Kocham ten stan
Cudowne sam na sam
Kawa i ja
Papierosy, kawa, ja
Nie ma kumpli, nie ma nieprzyjaciół
Nie licząc dwudziestu w paczce papierosów
Kocham ten stan
Papierosy, kawa, ja..."
                                 Nosowska Katarzyna

To tyle w temacie Dnia dzisiejszego :D

Czerwona sukienka z wykroju Papaverowej góry i prostokątnego dołu złożonego w kontrafałdy. Uszyta dla przyjaciółki, która wygląda w niej o niebo lepiej ode mnie, ale Wy niestety musicie podziwiać ją w tej brzydszej aranżacji. Pisać więcej na jej temat nie trzeba, lepiej popatrzcie:


i w akcji prasowania :)
a dziś się szyły szarawary, dopóki maszyna nie siadła :/ ale naprawimy!
pozdrawiam
Monika

środa, 1 lutego 2012

miau czy mjał, czyli kocie opowieści

Witam ponownie,
dawno mnie nie było, ale aparat odmawia posłuszeństwa i po prostu nie mam zdjęć żeby Wam pokazać :/
Kiedyś moja przyszła (w sumie się jeszcze okaże :p) szwagierka wysnuła teorię na temat nagminnie używanego przeze mnie nicku - mjał. Otóż według niej jest to pisemne spolszczenie powszechnie używanej onomatopei miau, nazywającej dźwięk wydawany przez kota. Nic bardziej mylnego - sam nick z kotami nic wspólnego nie miał (do czasu poznania owej teorii oczywiście, teraz sama już nie umiem myśleć o nim inaczej). Jest on po prostu skrótem od mojego imienia i nazwiska. Szwagierka mogła się jednak pomylić, zważając na moją nieopisaną wręcz miłość do kotów, których mam sztuk 1 :D 
A oto i on, Melman we własnej osobie:

Ostatnio jednak kotów się w moim domu namnożyło i wszystkie siedzą na klamkach. Są to bowiem koty naklamkowe. Rewelacyjny wzór, który znalazłam tu, na blogu Alicji. Moje są trochę mniej najedzone, bo zabrakło watowego jedzonka dla nich, za to trzymają się prosto na bardzo grubym sztywniku. 
Kot szary ma mocno wypchany ogon i troszkę ścinków w brzuszku. Ten wyszedł mi najlepiej, bo sam grzecznie wisi na klamce.
Pozostałym musiałam przypiąć ogonki do zadków żeby ładnie wisiały, bo niestety za słabo je usztywniłam. I chyba przesadziłam z wąsami...

Koty wyprodukowałam wczoraj, bo byłam ciekawa jak wyjdą. Wzór jest świetny i niedługo pewnie pójdą w świat, wisieć na klamkach moich znajomych. Oprócz kotów skończyłam wczoraj dwie sukienki, jedną z wykroju Papavero dla Rosmel (moja w wersji dla Agaty) i drugą z własnego wykroju. Obie sfotografuję jak się ściemni i aparat nie będzie robił pasków na zdjęciach (dziwny jest - wiem, podobno matryca i nie warto naprawiać).
I jeszcze rzecz uszyta jakiś czas temu, również z ciekawości, jak wyjdzie. Jest to tildowy królik z tutorialu Susanny, który obecnie zasila szeregi zabawek małej Mai.
Pozdrawiam i do zobaczenia :)

wtorek, 17 stycznia 2012

Zielono mi... i czerwono...

...i trochę drutu też jest :)

Dziś kilka słów o kolczykach. Dawno nie robiłam nowych dlatego pokażę te, które mam już od jakiegoś czasu. Kolczyki robię zazwyczaj ze szkła, drewna, modeliny, drutu i plastiku na biglach antyalergicznych.

Najpierw kilka sztuk zielonych (kolor moich oczu) :D. Pierwsze są zrobione z posrebrzanego drutu jubilerskiego i koralików: duży jest szklany, mniejsze plastikowe. Mam jeszcze broszkę do kompletu, ale jej zdjęcie będzie w poście o broszkach :) Zrobiłam kilka takich zestawów w różnych wariantach kolorystycznych, ale reszta została wykorzystana jako prezenty świąteczne dla przyjaciółek.



Kolejne to miksy koralikowe nawleczone na szpilki, czasami robię je przed samym wyjściem, kiedy nie mogę dopasować nic z tego, co już mam :)


Na koniec zieleni modelinowe groszki, które bardzo lubię, chociaż miałam na sobie tylko raz (chyba już trochę za stara na nie jestem :p)

Teraz czas na czerwienie. Modelinowe serca zrobiłam w tym samych czasie, co groszki. To było mój okres fascynacji modeliną. Te noszę zdecydowanie częściej niż zielone, ale też ich infantylność nie rzuca się tak bardzo w oczy :)

Te zrobiłam na pewne wesele, do czarnej sukienki z wiśniowymi butami. Bigle i szpilki są w kolorze starego złota.

A te chyba z nudów :) Bigle i szpilki w kolorze postarzanego srebra.
No i drut aluminiowy wyjęty ze starych przewodów elektrycznych (chyba... i niech żyje recykling) na postarzanym srebrze. Oplotłam nim szklane koraliki cracle. Z takiego drutu zrobiłam jeszcze kilka sztuk z różnymi koralikami, które rozdałam znajomym.

A na koniec stojak na kolczyki, który dostałam od przyjaciółki w ramach prezentu urodzinowego. Jest zrobiony z przezroczystych osłonek na płyty CD i imituje różę na łodyżce. Jest cudowny i bardzo praktyczny. A kieliszek wykorzystany w sesji jest bardzo vintage i także jest prezentem :)

Pozdrawiam i życzę wielkich bałwanów z tak długo wyczekiwanego śniegu :)